Google Bard: jakie będą skutki AI w wyszukiwarce?

Bard Google

Chat GPT w Microsoft Bing. Ważniejsze: Bard w Google. To samo w chińskim Baidu. Co jeśli wszystkie wyszukiwarki zintegrują AI wprost na stronie głównej. Czy to oznacza fundamentalną zmianę?

Nie zdążyliśmy jeszcze ocenić jakie będą skutki udostępnienia Chat GPT a tymczasem temat przyspieszył. Zanosi się, że za chwilę tego typu technologia znajdzie się na stronach głównych wyszukiwarek internetowych. Niszowy ale wsparty samym Chat GPT Microsoft Bing już testuje integrację z aplikacją w USA. Chińskie Baidu ogłosiło, że uruchomi analogiczną technologię w marcu. Ale wszyscy czekaliśmy na odpowiedź Google

Bard: odpowiedź Google na Chat GPT

6 lutego CEO Google Sundar Pichai napisał na blogu Google, że firma od dawna pracuje nad eksperymentalnym konwersacyjnym serwisem, opartym o LaMDA (ang. Language Model for Dialogue Applications). Nowy serwis został nazwany Bard i ma wkrótce zostać oddany do publicznych testów.

Google ma nieco inny pomysł na wdrożenie serwisu niż uruchomiony jako samodzielna usługa Chat GPT. Pichai pisze, że nowe funkcjonalności zostaną wbudowane w wyszukiwarkę nie podaje jednak żadnej daty. Za to od marca Google zacznie zapraszać deweloperów, twórców i przedsiębiorców by sami mogli przetestować system poprzez API z zamiarem zbudowania zestawu narzędzi umożliwiającym innym budowanie aplikacji opartych o Barda. Nie wiadomo kto znajdzie się w tej grupie testerów ale może się zdarzyć, że Google wykorzysta sprawdzony przed laty patent z zaproszeniami jaki stosowali wdrażając Gmaila. Pichai podkreślił też znaczenie odpowiedzialności jaka na nich spoczywa odwołując się do manifestu zasad AI, który firma opublikowała w 2018 (warto się z nimi bliżej zapoznać).

Oprócz wpisu Google zaprezentowało też krótkie demo usługi 8 lutego, które nie zrobiło zbyt dużego wrażenia na widzach. Zamiast tego media wytknęły błąd w wideo reklamie towarzyszącej opisowi serwisu co wywołało perturbacje w kursie akcji firmy. Oczekiwania są ogromne i jak narazie nie zostały zaspokojone ale widać, że Google traktuje temat poważnie i AI na stronie głównej jest nieuchronne.

Ale co to właściwie dla nas oznacza?

Dlaczego korzystamy z Google?

Wyszukiwarki powstały pod koniec lat 90-tych by umożliwić ludziom znajdowanie interesujących ich informacji w rosnącym skokowo ale też bezwładnie internecie. Wcześniej trzeba po prostu było znać dokładny adres zasobu w sieci.

Wyszukiwarki wyparły katalogi internetowe. Na początku traktowano internet jak wielką bibliotekę i próbowano uporządkowywać go ręcznie opisując jego zbiory kategoriami tematycznymi poukładanymi w działy i sekcje. Początkowo się to nawet udawało czego dowodem jest do dziś istniejące Yahoo! które było takim właśnie katalogiem. 

Jak działały te katalogi? W sumie to strasznie. Użytkownik wchodził na stronę katalogu, szukał interesującej go kategorii, potem podkategorii, potem grupy, wyświetlała się lista linków z opisem, posortowana według oceny redaktora katalogu wyrażonej jakąś miarą typu gwiazdki, użytkownik czytał opisy i próbował domyślić się co znajdzie nas stronie – w końcu klikał, czekał na to aż jego wolno działający modem pobierze stronę… 

Ale na dłuższą metę takie podejście nie miało sensu: nie dość, że szukanie informacji trwało za długo to również twórcy stron internetowych (zwani wtedy szumnie webmasterami) musieli tygodniami czekać na dodanie ich dzieła do popularnego katalogu. Odpowiedzią na te problemy były wyszukiwarki. 

Rozwiązaniem problemu była automatyzacja – tzw. indeksacja treści. Dzięki zastosowaniu tzw. webcrawlerów (w Polsce zwanych też pająkami) czyli skryptów, które automatycznie przeglądały internet możliwe stało się budowanie wielkich baz danych gdzie linki do stron przypisywane były do słów kluczowych. Teraz wystarczyło, że użytkownik wprowadził słowo kluczowe w odpowiednim oknie i po chwili otrzymywał listę linków. Było to dużo szybsze i wygodniejsze. Na takim podejściu rozwinęła swój biznes np.: Altavista, której popularność zmusiła dominujące już wtedy Yahoo! do zbudowania własnej wyszukiwarki.

Pojawił się jednak kolejny problem. Indeksy stron wyszukiwarek robiły się coraz większe i coraz trudniej było ocenić, które strony pasują do wyszukiwania. Na dodatek był już rok 2000 i do internetu wartkim strumieniem płynęły pieniądze. Znalezienie się na pierwszej stronie wyników popularnych wyszukiwań było bardzo pożądane, a wyszukiwarki szybko odkryły, że płatne miejsca w top 10 są bardzo dochodowe. Na dłuższą metę to również nie mogło działać bo treści opłacone wypierały inne, nawet jeśli bardziej trafne.

Problem rozwiązali Sergey Brin i Larry Page uruchamiając Google, w którym wdrożyli podejście wzorowane na świecie naukowym – dobre są te treści, które są często cytowane, najlepiej przez jak najbardziej uznane źródła. Algorytm Google okazał się lepszy niż wszystkie inne konkurencyjne i zanim dotychczasowi liderzy zdążyli się przystosować było za późno.

Podejście Google zdominowało sposób w jaki szukamy informacji w internecie. Przez kolejne lata firma doskonaliła swoje algorytmy i przyzwyczaiła nas do tego, że wpisywanie krótkich, mało gramatycznych fraz w pole wyszukiwarki to naturalna i jedyna metoda na szukanie informacji. Tylko, że wcale tak już być nie musi.

Rozmowa z botem kontra wyszukiwanie

Problem tylko w tym, że dominujące podejście w szukaniu informacji tkwi w ograniczeniach późnych lat 90-tych. A tymczasem technologie przetwarzania informacji cały czas się rozwijały. W szczególności zaś nastąpił ogromny postęp w przetwarzaniu języka naturalnego. 

Nauczanie maszynowe zrodziło między innymi technologię GPT (ang. generative pre-trained transformer). Upraszczając: GPT to algorytmy, które potrafią odczytywać zapytania w języku naturalnym i generować w odpowiedzi tekst przypominający treści pisane przez człowieka. Na takich algorytmach można oprzeć aplikacje, zwane potocznie czat botami. A jeśli zrobić to wyjątkowo sprawnie to powstanie narzędzie takie jak Chat GPT. Narzędzie, któremu można zadawać pytania i dostawać wyczerpujące, dość poprawne i całkiem kreatywne odpowiedzi. Na dodatek jeśli zadać kolejne pytanie to odpowiedź na nie jest udzielana w kontekście poprzednich pytań. Przypomina to rozmowę z człowiekiem.

A jak to wygląda w Google? Wpisujemy pojedyncze słowo kluczowe lub ich zbiór (tzw. frazę) i w odpowiedzi dostajemy listę linków. Żeby poznać odpowiedź trzeba kliknąć i odnaleźć ją na załadowanej stronie – często po przebiciu się przez reklamę, zaproszenie do newslettera i tradycyjne ostrzeżenie przed ciasteczkami. Jeśli mamy następne pytanie trzeba wrócić do wyszukiwarki i przeglądać kolejne strony z listy lub wpisać coś znowu. Zajmuje to czas, wymaga wprawy i bywa irytujące.

Google już dawno mogło mieć AI w wyszukiwarce

Oczywiście Google ewoluuje. Już w 2014 próbowało udzielać odpowiedzi na najpopularniejsze proste pytania prosto w wynikach wyszukiwania wdrażając tzw. skrawki (ang. snippets). Silna krytyka wydawców stron internetowych obawiających się utraty ruchu zmusiła firmę do cofnięcia się ale skrawki wróciły parę lat później. Na początku 2023 roku oprócz skrawków Google wyświetla też pytania i zwinięte odpowiedzi powiązane z wprowadzonym zapytaniem. Ale zarówno skrawki jak i odpowiedzi na pytania są fragmentami stron internetowych, którym towarzyszy wyraźny link (choć trzeba przyznać, że w wielu wypadkach odpowiedź jest dostateczna i nie trzeba go wcale klikać).

Co ciekawe Google stworzyło rozwiązanie, które pod wieloma względami przypomina Chat GPT i jest nim Google Assistant. Został udostępniony w 2016 roku i był niejako odpowiedzią na popularność Alexy – asystenta głosowego wbudowanego w smart głośniki firmy Amazon. Google Assistant pozwala na rozmowę w języku naturalnym, odpowiada na pytania bezpośrednio, a nie poprzez linki, pamięta kontekst rozmowy. Ale Google nigdy nie zdecydowało się w pełni zintegrować go z wyszukiwarką czyniąc go tylko opcjonalnym dodatkiem w telefonach z Androidem czy głośnikach Google Home. Firma nie udostępniła też bota opartego o LaMDA. Zrobiło się o nim głośno w połowie 2022 roku, kiedy pracownik firmy Blake Lemoine ogłosił, że czat bot jest świadomym bytem. Google wszystkiemu zaprzeczyło, a pracownik został zwolniony. Był to jednak kolejny sygnał, że Google ma zaawansowane rozwiązania AI. Ale wyszukiwanie jest takie jak dawniej.

Czy AI w wyszukiwarce to przełom?

Tymczasem viralowa popularność Chat GPT skłoniła Microsoft to zwiększenia inwestycji w Open AI. Dało mu to możliwość szybkiego wprowadzenia aplikacji w swoich usługach – w szczególności poszerzenie możliwości niszowej ale wciąż utrzymywanej wyszukiwarki Bing. Testy trwają, w internecie pojawiają się zrzuty ekranu zwiastujące rychłą integrację a wielu komentatorów wróży zmierzch Google. 

Tyle tylko, że sprawa jest skomplikowana. Jak na razie Chat GPT nie nadaje się na następcę wyszukiwarki. Jego główny problem polega na tym, że będąc przedstawicielem rodziny generatywnego AI robi to do czego został zaprojektowany: generuje kreatywne treści. Treści będące najbardziej dopasowaną i prawdopodobną odpowiedzią jednak bez gwarancji prawdziwości. Bardzo często też odpowiedzi są pełne ogólników i modnych haseł ale pozbawione głębszego sensu. Na dodatek często mijają się z faktami – albo coś jest zamienione albo pomieszane albo w ogóle zmyślone. Zdarza się też, że w systemie zadziałają zabezpieczenia i wtedy odmawia odpowiedzi. Można próbować je obchodzić ale w sumie nie da się tak na dłuższą metę pracować. 

Google zdaje się doskonale rozumieć te wszystkie ograniczenia co uzasadnia dlaczego nie spieszyło się jak dotąd z rewolucjonizowaniem swojego głównego narzędzia. Bard jest ostrożną odpowiedzią na powszechny hype. Jednak pomysł jego wdrożenia pokazuje, że firma rozumie, że na szali jest jej wiarygodność jako światowego mędrca-wyroczni. Z pewnością coś się w Google zmieni. Ale zanim doczekamy się czat bota na którego prawdomówności możemy zawsze polegać minie jeszcze trochę czasu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *